Rzecz o banalności zła.

W okresie świąteczno-noworocznym, dzięki oderwaniu od codziennej pracy można poświęcić czas na lektury wymagające skupienia i namysłu. Jedną z nich jest pozycja autorstwa Hanny Arendt dotycząca procesu hitlerowskiego zbrodniarza wojennego Adolfa Eichmanna. Przywołana książka, oprócz przytoczenia obszernej wiedzy odnośnie funkcjonowania machiny Holokaustu, zawiera także wywód prawny opisujący w jaki sposób możliwe było osądzenie tytułowego „bohatera” w Izraelu.

Należy bowiem mieć na uwadze, że Eichmann kilka lat po zakończeniu II Wojny Światowej uciekł do Argentyny, gdzie żył pod przybranym nazwiskiem aż do początku lat sześćdziesiątych, kiedy to zgodził się udzielić wywiadowi holenderskiemu dziennikarzowi, byłemu esesmanowi, któremu opowiedział o swojej przeszłości.

Niedługo po wspomnianym wywiadzie został uprowadzony przez agentów izraelskich służb specjalnych i przetransportowany do Izraela, gdzie rozpoczął się jego proces. Oskarżony o szereg zbrodni, podjął obronę, próbując przekonać sąd, że był tylko pionkiem w machinie wojennej i de facto starał się ulżyć cierpieniom Żydów, starając się aby deportacje i unicestwienie narodu odbyło się w możliwie humanitarny sposób.

Proces trwał niecały rok w pierwszej instancji. Rozprawy odbywały się dzień po dniu. Oskarżony wybrał obrońcę, niemieckiego adwokata, którego wynagrodzenie pokrył rząd Izraela (20 000 dolarów) i rodzina Eichmanna (15 000 marek niemieckich). Nie rozwodząc się szczegółowo na zagadnieniami opisanymi w książce, należy zwrócić uwagę, że sąd stanął przed zagadnieniem jurysdykcji krajowej, czyli musiał znaleźć legitymizację do osądzenia obywatela Niemiec o czyny, które w momencie ich popełnienia nie były przestępstwami. Sąd posłużył się przy tym konstrukcją zbrodni przeciwko ludzkości stworzoną po II Wojnie Światowej celem osądzenia niemieckich zbrodniarzy, których wierchuszka poniosła karę w procesach norymberskich.

Znamiennym jest, że większość świadków obrony złożyła zeznania w Niemczech lub Austrii, ponieważ ich przybycie do Izraela niechybnie spowodowałoby ich aresztowanie i osądzenie. Sąd wykorzystał zeznania złożone na piśmie pod przysięgą. Trzeba dodać, że zdecydowana większość sprawców średniego i niższego szczebla uniknęła odpowiedzialności karnej. Ciekawą okoliczność stanowił fakt, że zarówno Argentyna jak i zachodnie Niemcy nie domagały się ekstradycji swojego obywatela.

Sąd szczegółowo badał sposób organizacji Holokaustu i rolę oskarżonego, która polegała na koordynacji działań policji, SS, rządów okupowanych krajów, obozami Zagłady, armią, koleją, etc. Oskarżony był urzędnikiem, dzięki któremu niemalże do ostatnich dni wojny, nawet w obliczu wyzwolenia, Żydom groziła śmierć.

Nie trzeba dodawać, że za taką działalność wyrok mógł być tylko jeden.

Hannah Arendt „Eichmann w Jerozolimie.”

Zaszufladkowano do kategorii Po godzinach | Możliwość komentowania Rzecz o banalności zła. została wyłączona

Meandry windykacji

Przeprowadzane w ostatnim czasie „reformy” wymiaru sprawiedliwości połączone z zapaścią wydajności sądów sprawiają, że terminy wyznaczania rozpraw zaczynają przypominać długością okres oczekiwania na wizytę u lekarza specjalisty w publicznej służbie zdrowia.

Nowelizacja przepisów nakazująca sądom badanie terminu przedawnienia z urzędu, która w zamierzeniu miała chronić dłużników przed dochodzeniem przedawnionych roszczeń, wcale im się nie przysłuży. Raz, że termin przedawnienia będzie obliczany od końca roku, w którym roszczenie stało się wymagalne, a dwa, że w nowej regulacji pozostawiono furtkę pozwalającą sądowi nie uwzględnić terminu przedawnienia. Sąd zyskał pewne pole manewru i będzie decydować, czy nastąpiło przedawnienie.

Powyższy stan rzeczy powoduje, że wierzyciele, zamiast dochodzić roszczeń na drodze sądowej, skorzystają z usług różnej proweniencji firm windykacyjnych. Wierzyciele, mając utrudnioną drogę sądową, ze zdwojoną siłą będą próbować egzekwować długi na drodze pozasądowej. W tym kontekście trzeba poczynić uwagę, że Wrocław jest zagłębiem firm windykacyjnych, które ustanawiają swoiste standardy w tej branży.

Ostatnimi czasy, na firmamencie objawił się nowy, ostro grający windykator, który nawiązał do niechlubnych tradycji w tej dziedzinie. Mianowicie straszy dłużników, grozi im wizytą w domu lub w miejscu pracy, wyzywa słowami powszechnie zwanymi za obelżywe, wydzwania o różnych porach dnia i nocy, etc. Innymi słowy: wyczerpuje znamiona czynu z art. 107 kodeksu wykroczeń, a może nawet art. 191 kodeksu karnego. Działania w jego imieniu prowadzi anonimowy „Departament Prawny”, który nie potrafi się podpisać z imienia i nazwiska. Strona internetowa tego rekina windykacji nie dostarcza niestety informacji o jego adresie. W ten sposób żaden dłużnik nie przyjdzie z awanturą. Merytoryczna argumentacja w imieniu klienta zostaje skwitowana przez windykatora jednym zdaniem, niewartym cytatu.

Dla osób obeznanych z praktyką działań firm windykacyjnym, powyższy przypadek nie jest z pewnością żadnym novum. Jednakże odnoszę wrażenie, że wskutek niewydolności sądów i niemożności uzyskania wyroku w rozsądnym terminie, sporo wierzycieli zrezygnuje z drogi sądowej i sprzeda dług windykatorowi, który będzie następnie gnębił dłużnika. Oczywistym jest, że nie należy brać w obronę dłużników, którzy z premedytacją nie płacą faktur, jednak praktyka uczy, że częstokroć roszczenia są sporne z różnych powodów, których wyjaśnienie może nastąpić tylko na sali sądowej.

Dlatego widmo kilkuletniego procesu sądowego o zapłatę skutecznie zniechęci wierzycieli do wnoszenia pozwów i tym sposobem może nastąpić odrodzenie branży windykacyjnej. Dodatkowy czynnik w postaci korowodu zmian w przepisach nie pomoże usprawnieniu działalności sądów i pełnomocników. Kolejne nowelizacje procedury cywilnej przypominają zaś mieszanie wody w mętnym stawie, w którym najlepiej odnajdą się rekiny windykacji.

Zaszufladkowano do kategorii Blog prawniczy | Możliwość komentowania Meandry windykacji została wyłączona

Autowpis

Dzisiejszy wpis poświęcony będzie zagadnieniu na styku prawa i motoryzacji. Zważywszy jednak na miejsce publikacji, wyraźna będzie przewaga elementu prawniczego.

Na podstawie Dyrektywy 2000/26/WE oraz rozporządzenia Rady nr 44/2001 z dnia 22 grudnia 2000 r. w sprawie jurysdykcji i uznawania orzeczeń sądowych oraz ich wykonywania w sprawach cywilnych i handlowych, poszkodowany w wypadku drogowym może wytoczyć powództwo sądowe przeciwko ubezpieczycielowi w zakresie odpowiedzialności cywilnej w Państwie Członkowskim, w którym ma on miejsce zamieszkania.

Przekładając powyższe zdanie na język zrozumiały dla nie-prawnika: jeżeli miałeś wypadek nie ze swojej winy za granicą, możesz dochodzić odszkodowania w Polsce. Zagraniczni ubezpieczyciele posiadają w Polsce reprezentantów do spraw roszczeń, którzy w ich imieniu prowadzą postępowanie likwidacyjne w Polsce. Tutaj uwaga – jeżeli sprawca wypadku za granicą, np. we Francji, miał pojazd ubezpieczony w Axa France, wcale nie oznacza to, iż w Polsce jego reprezentantem także będzie Axa, gdyż jest nim akurat Powszechny Zakład Ubezpieczeń. Na stronie internetowej Państwowego Biura Ubezpieczycieli Komunikacyjnych znajduje się wykaz reprezentantów dla poszczególnych ubezpieczycieli zagranicznych.

W ten oto sposób, dzięki przepisom unijnym mamy możliwość przeprowadzenia likwidacji powstałej za granicą szkody w Polsce. Jeżeli nie odpowiada nam wysokość odszkodowania, możemy pozwać ubezpieczyciela zagranicznego przed sądem właściwym ze względu na nasze miejsce zamieszkania. Oprócz konieczności uiszczenia opłaty sądowej od pozwu musimy liczyć się z tym, że sąd może nas wezwać do wpłacenia zaliczki na poczet kosztów przetłumaczenia pozwu i załączników na język obcy. Przetłumaczony pozew wraz z załącznikami sąd wysyła na adres siedziby zagranicznego ubezpieczyciela. Dalszy tok sprawy zależy od tego, czy przeciwnik podejmie aktywną obronę. Jeżeli tego nie uczyni, to jest duża szansa na uzyskanie wyroku zaocznego, co pozwoli nam pominąć postępowanie dowodowe i umożliwi szybsze uzyskanie prawomocnego i wykonalnego orzeczenia.

Jeżeli zagraniczny ubezpieczyciel posiada oddział w Polsce, możemy prowadzić egzekucję z jego majątku na terenie naszego kraju. Jeżeli jednak ubezpieczyciel funkcjonuje tylko za granicą, wtedy musimy wystąpić o wydanie zaświadczenia umożliwiającego egzekucję w obcym kraju. Na podstawie wspomnianego zaświadczenia, komornik w kraju, gdzie siedzibę posiada nasz przeciwnik, powinien wszcząć i przeprowadzić egzekucję w celu odzyskania odszkodowania oraz kosztów sądowych.

Reasumując można odnieść wrażenie, że dobre chęci unijnego prawodawcy w postaci ułatwienia zdobycia odszkodowania zderzają się z oporem materii w kwestii chociażby problemów z międzynarodowym obrotem korespondencji sądowej, która jest czasochłonna i nie daje pewności czy dana przesyłka została faktycznie doręczona. Wiele zależy od specyfiki kraju, w którym siedzibę ma pozywany ubezpieczyciel. Czasem jednak udaje się pozytywnie załatwić sprawę już na etapie przedsądowym, za pomocą reprezentanta do spraw roszczeń.

Zaszufladkowano do kategorii Blog prawniczy | Możliwość komentowania Autowpis została wyłączona

I Półrocze 2019 – podsumowanie

Nadchodzą wakacje, więc można pokusić się o podsumowanie pierwszego półrocza mojej działalności w 2019 roku.

Niewątpliwym pozytywem jest nawiązanie współpracy z Radą Osiedla Powstańców Śląskich, gdzie każdego czwartku udzielam porad prawnych mieszkańcom okolicznej dzielnicy. Inicjatywa spotkała się ze sporym odzewem i zainteresowaniem. Właściwie na każdym dyżurze zjawiają się osoby potrzebujące wsparcia. Osiedle należy do jednego z najgęściej zaludnionych we Wrocławiu i liczy około pięćdziesięciu tysięcy mieszkańców. Ponadto sąsiaduje z innymi, niemniej licznymi osiedlami takimi jak: Borek i Gajowice. Niewiele osób wie, że ulica Gajowicka, przy której mieści się siedziba Rady Osiedla stanowi granicę pomiędzy wspomnianymi trzema osiedlami, co powoduje że z porad korzystają także mieszkańcy Borku, Gajowic, a nawet Przedmieścia Świdnickiego, czy Gaju. Należy nadmienić, że w tym samym czasie dyżur pełnią radni osiedlowi, którzy służą pomocą we wszelkich sprawach dotyczących lokalnej społeczności.

Problemy prawne, z którymi najczęściej borykają się osoby przychodzące po pomoc koncentrują się wokół szeroko rozumianego prawa cywilnego. Ponieważ duża część okolicznych mieszkańców to seniorzy, którzy nie korzystają z Internetu i potrzebują skorzystać z porady w cztery oczy, najczęściej poruszane tematy dotyczą spraw spadkowych oraz rodzinnych, a także emerytalno-rentowych, co jest o tyle zrozumiałe, że nieopodal mieści się Zakład Ubezpieczeń Społecznych. Ponadto, przez wiele lat swoją siedzibę przy ulicy Gajowickiej miało dowództwo Śląskiego Okręgu Wojskowego w związku z czym okoliczne bloki zamieszkują licznie wojskowi emeryci. W ramach Tygodnia Pomocy Osobom Pokrzywdzonym Przestępstwem w lutym miałem okazję podczas jednego z dyżurów udzielać porad prawnych ofiarom przestępstw.

Zdecydowana większość porad dotyczyła relatywnie prostych spraw z prawnego punktu widzenia, jednak uświadomiła po raz kolejny niewielki poziom edukacji prawniczej w społeczeństwie i konieczność podjęcia działań w celu poprawy tego niepokojącego zjawiska.

W trakcie jednego z dyżurów poznałem radną Martynę Wilk, która wyszła z inicjatywą zorganizowania spotkania o charakterze szkoleniowym w temacie prawnych aspektów konkubinatu. Prelekcja, skierowana do członkiń Dolnośląskiego Kongresu Kobiet spotkała się z zainteresowaniem w związku z czym we współpracy z Katarzyną Danielewską-Drzazgą z Centrum Praw Kobiet w połowie czerwca mieliśmy przyjemność i zaszczyt gościć w Hart Hostel&Art we Wrocławiu na spotkaniu, w trakcie którego mówiliśmy o tym, jak uniknąć problemów finansowych i prawnych. Tematyka szkolenia koncentrowała się wokół chwilówek, windykacji oraz sposobów ochrony danych osobowych przez oszustwami. Bardziej szczegółowy opis poruszonych tematów można znaleźć tutaj: Blog.

Obydwie prelekcje, prowadzone w kameralnej atmosferze, spotkały się z żywym zainteresowaniem oraz wieloma pytaniami, co utwierdziło nas w słuszności co do obranego kierunku działania i zachęciło do podjęcia kolejnych inicjatyw, o których z pewnością będę informował na łamach niniejszej strony internetowej.

Zaszufladkowano do kategorii Po godzinach | Możliwość komentowania I Półrocze 2019 – podsumowanie została wyłączona

Spotkanie – jak uniknąć kłopotów finansowych i prawnych?

Dnia 13.06.2019r. będę miał przyjemność wraz z Katarzyną Danielewską-Drzazgą z Centrum Praw Kobiet we Wrocławiu poprowadzić spotkanie o tym jak uniknąć kłopotów finansowych i prawnych. Punktem wyjścia będzie tematyka tzw. „chwilówek” oraz ogłoszeń pod tytułem „Kupię każde mieszkanie” czy „Przyjdź na bezpłatny pokaz”. Powiemy także na czym polega upadłość konsumencka oraz jak skutecznie bronić się przed windykacją.

Niewiele osób zdaje sobie sprawę z tego, z jak wysokim ryzykiem wiąże się zawieranie umów o pożyczkę, zwanych potocznie chwilówkami. Pomimo, że regulacje prawne regulują wysokość maksymalnych odsetek, zaś łączny – pozaodsetkowy koszt pożyczki nie może przekroczyć 100% pożyczonej kwoty, to wiele firm pożyczkowych nadal znajduje sposoby na dodatkowy zarobek poprzez np. obciążenie klientów opłatami przygotowawczymi za przyjęcie wniosku, „ubezpieczenie” pożyczki za dodatkową składką, czy też pobieranie opłat za każdą czynność związaną z odzyskaniem długu, czyli wysłanie wezwania do zapłaty, telefoniczne upomnienie bądź terenową wizytę rosłego windykatora u dłużnika.

Z pewnością zaciekawienie każdego przechodnia budzą wiszące na słupach ogłoszenia „kupię każde mieszkanie”. Jaka pułapka się za nimi kryje? Otóż częstokroć kupiec oferuje sprzedaż za stosunkowo niewielką sumę, płatną gotówką przy zawarciu umowy, a resztę w ratach lub w formie renty dożywotniej, czyli obietnicy ponoszenia kosztów utrzymania osoby sprzedającej mieszkanie. Należy pamiętać, że wyzbywając się mieszkania, tracimy prawo do przebywania w nim i jeżeli w umowie sprzedaży nie zagwarantujemy sobie dożywotnio takiego prawa, to nabywca mieszkania może nas bezlitośnie eksmitować na bruk. Takie oferty są kuszące dla osób, które pilnie potrzebują gotówki lub dla osób starszych, którymi nikt się nie opiekuje.

Opowiemy także o zagrożeniach, które wiążą się z uczestnictwem w bezpłatnych pokazach oraz ryzykiem inwestowania oszczędności w instrumenty finansowe takie jak polisolokaty, czy obligacje.

Rynek usług finansowych jest pełen pułapek i warto wiedzieć, jak się skutecznie bronić przed nadużywaniem prawa ze strony nieuczciwych firm. Jak napisać sprzeciw od nakazu zapłaty, jakie zarzuty podnieść, gdzie można się odwołać, do kogo zwrócić się o pomoc?

Na wszystkie pytania postaramy się odpowiedzieć 13.06.2019r. o godzinie 18:00 w Hostelu HART we Wrocławiu przy ul. Rydygiera 25a.

Serdecznie zapraszam.

Zaszufladkowano do kategorii Blog prawniczy | Możliwość komentowania Spotkanie – jak uniknąć kłopotów finansowych i prawnych? została wyłączona

Prawne aspekty konkubinatu

W związku z rosnącą liczbą konkubinatów (zwanych też związkami partnerskimi lub nieformalnymi), warto omówić w jaki sposób ta coraz bardziej popularna formuła wspólnego życia odnajduje się w realiach polskiego prawa.

Nasze przepisy milczą na temat konkubinatu pomimo, że ten rodzaj związku był znany już w starożytnym Rzymie. Zastosowanie znajdują przepisy regulujące stosunki prawne między obcymi osobami. Wyjątkiem jest prawo rodzinne. Obydwoje partnerzy mają pełnię władzy rodzicielskiej, prawo do kontaktów z dzieckiem i obowiązek utrzymywania dzieci. Problem zaczyna się przy rozstaniu rodziców. W razie rozwodu sąd kompleksowo reguluje powyższe kwestie, natomiast w przypadku rozejścia rodziców-konkubentów, zachodzi konieczność ustalenia komu przysługuje władza rodzicielska oraz określenia wysokości alimentów na drodze sądowej. Ponadto może zajść potrzeba ustalenia kontaktów rodzica z drugim rodzicem, który nie mieszka z dzieckiem. Nie trzeba dodawać, że takie sprawy są obciążone sporym ładunkiem emocji.

Wiele problemów może nastręczyć także kwestia dziedziczenia, gdyż w świetle prawa konkubent to osoba obca. Warto zawczasu rozważyć sporządzenie testamentu lub dokonanie darowizny na rzecz partnera. Jeżeli partnerzy są w podobnym wieku to powstaje jednak pytanie, kto powinien dokonać takiej darowizny? Testament również może nie stanowić ostatecznego rozwiązania problemu, gdyż spadkobierców ustawowych trzeba wezwać do notariusza lub przed sąd aby uczestniczyli w sprawie o stwierdzenie nabycia spadku. Spadkobiercy ustawowi (czyli krewni spadkodawcy dziedziczący z mocy ustawy) mogą podważać testament lub domagać się zapłaty zachowku, czyli połowy majątku spadkodawcy, który przypadałby im, gdyby testamentu nie było. Zawsze można jednak znaleźć rozwiązanie adekwatne do sytuacji danej pary.

Istotne są również kwestie majątkowe, związane przede wszystkim z kupnem nieruchomości. Jeżeli np. jeden z partnerów kupuje mieszkanie, zaś drugi partner spłaca jego kredyt, to nie nabywa w ten sposób prawa do mieszkania. W najlepszym razie przysługuje mu roszczenie o zwrot przeznaczonych na ten cel pieniędzy. Kupiona nieruchomość może zostać odziedziczona przez małżonka bądź przez dzieci z poprzedniego związku.

Należy także uwagę na ryzyka związane z rejestrowaniem działalności gospodarczej na partnera, który odpowiada za długi oraz zobowiązania podatkowe. Taka sytuacja zdarza się dosyć często, gdy partnerowi faktycznie prowadzącemu biznes powinęła się noga i ze względu na wierzycieli, nie jest w stanie pod własnym nazwiskiem prowadzić firmy.

Reasumując warto zauważyć, że powyższe uwagi w równym stopniu odnoszą się do związku hetero- oraz homoseksualnych. Powstała w ten sposób równość wobec prawa raczej nie była zamierzona przez ustawodawcę.

28 marca odbędzie się spotkanie z adwokatem traktujące szerzej o powyższym temacie. Więcej szczegółów można znależć na wydarzeniu na facebooku.

Zaszufladkowano do kategorii Blog prawniczy | Możliwość komentowania Prawne aspekty konkubinatu została wyłączona

Silva rerum

Silva rerum (łac. las rzeczy) to rodzaj dziennika prowadzonego przez polskich szlachciców, w których zapisywali bieżące wydarzenia, przemyślenia, wiersze, przepisy kulinarne, informacje rodzinne (śluby, pogrzeby, wesela etc.) oraz przeróżne, godne odnotowania fakty. Dziennik był przekazywany następnym pokoleniom tworząc swoistą kronikę rodzinną.

Ostatnimi czasy wspomniane łacińskie pojęcie powróciło za sprawą książki autorstwa litewskiej pisarki Kristiny Sabaliauskaite. Jej powieść dotyczy dziejów szlacheckiego rodu Narwojszów na przestrzeni burzliwych dziejów Rzeczpospolitej Szlacheckiej XVII i XVIII wieku. Poznajemy realia ówczesnego życia w Wilnie oraz rodowego dworu w Milkontach na tle wydarzeń historycznych. Polski czytelnik może dotychczas zapoznać się z dwoma tomami tetralogii, która zawiera wątki przygodowe oraz obyczajowe. Wartka akcja, polityka w tle oraz szeroka galeria ciekawych postaci, połączona ze szczegółowym opisem sposobu życia ówczesnego społeczeństwa tworzą doskonały materiał na film, a może nawet serial.

Zdecydowanie polecam.

Zaszufladkowano do kategorii Po godzinach | Możliwość komentowania Silva rerum została wyłączona

SKO

Samorządowe Kolegia Odwoławcze (SKO) to instytucja stworzona aby zachować zasadę dwuinstancyjności w postępowania administracyjnych prowadzonych przed organami samorządowymi. Przekładając na język ludzi niebędących prawnikami, jest to „sąd”, do którego można się odwołać od decyzji burmistrza lub prezydenta miasta lub wójta gminy.

Na decyzję Samorządowego Kolegium Odwoławczego można wnieść skargę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego (WSA), a od wyroku WSA przysługuje skarga kasacyjna do Naczelnego Sądu Administracyjnego (NSA) w Warszawie.

W istocie zatem od decyzji organu samorządowego można odwoływać się aż 3 razy, co tworzy podwójną dwuinstancyjność. SKO nie jest sądem, zazwyczaj nie przeprowadza rozprawy, decyzję przesyła pocztą i charakterem działanie jest zbliżone bardziej do organu administracji aniżeli do sądu.

Walcząc o sprawiedliwość w słusznej dla nas sprawie możemy natknąć się na niespodziankę. Wyobraźmy sobie sytuację, w której SKO oddala nasze odwołanie od decyzji prezydenta miasta. Wnosimy skargę do sądu administracyjnego, który uwzględnia naszą skargę i już czujemy radość z powodu wygranej, gdy tymczasem…

… skargę kasacyjną od wyroku WSA składa SKO, którą w jego imieniu sporządza i podpisuje jeden z członków będący… Otóż to, będący kim? Na pewno nie stroną w sprawie, lecz organem odwoławczym, który wydał już decyzję w tej sprawie, dla nas negatywną.

Jak to jest możliwe z punktu widzenia praworządności? Nie do pomyślenia byłaby sytuacja, w której Sąd Rejonowy, niezadowolony z uchylenia jego wyroku przez Sąd Okręgowy, składa apelację do Sądu Apelacyjnego.

W praktyce spotkała mnie taka sytuacja i nie byłem z jej powodu zachwycony. Dałem wyraz swoim wątpliwościom w odpowiedzi na skargę kasacyjną, lecz ten nie raczył się ustosunkować do moich zarzutów odnośnie braku uprawnienia SKO do zaskarżania wyroków WSA. Przecież SKO nie jest stroną w sprawie, lecz organem odwoławczym, który powinien bezstronne rozpoznawać sprawę, w której decyzję wydał np. wójt gminy. Jeśli już, to wójt gminy powinien wnosić skargę kasacyjną, a nie organ, który rozpoznawał odwołanie od wydanej przez niego decyzji. Absurdem jest sytuacja w której SKO, uprzednio działające jako rzekomo bezstronny organ odwoławczy, wchodzi w rolę strony i składa w jej imieniu dalszy środek odwoławczy. Dodatkowo osoba, która sporządziła skargę kasacyjną, zasiadała w składzie SKO rozpatrującym odwołanie od decyzji wójta gminy.

Niewątpliwie taki modus operandi nie przysparza zaufania do SKO. Pokutuje opinia, że ta instytucja tylko przyklepuje decyzje samorządowców. Argumentem grubszego kalibru jest stwierdzenie, że sprawuje wymiar sprawiedliwości nie posiadając umocowania w Konstytucji.

Doświadczenie uczy jednak, iż warto się odwoływać, gdyż decyzje są wydawane przez urzędników samorządowych w różnym stopniu obeznanych z prawem i szanse na uchylenie niekorzystnego dla nas rozstrzygnięcia są dosyć duże.

Zaszufladkowano do kategorii Blog prawniczy | Możliwość komentowania SKO została wyłączona

O B2B garść uwag prawnych i praktycznych

Rozpowszechniająca się od pewnego czasu zmiana modelu stosunku prawnego łączącego pracodawcę z pracownikiem zawiera w sobie pewne zagrożenia, których pracownicy być może nie są świadomi.

Wpis dedykowany programistom początkującym w branży IT.

W pierwszej kolejności należy zauważyć, iż pracownik decydujący się na świadczenie pracy w trybie b2b przestaje być pracownikiem. Zakłada jednoosobową działalność gospodarczą, licząc na wyższe zarobki netto, związane z mniejszymi składkami na ZUS, które nie są już obliczane proporcjonalnie do wynagrodzenia. Zrzeka się tym samym ochrony prawnej, która przysługuje pracownikom na podstawie kodeksu pracy. Abstrahując od kwestii urlopów, okresu wypowiedzenia czy L4, które w umowie b2b częstokroć się znajdują, zasadniczą różnicą jest inne traktowanie pracownika-przedsiębiorcy w wymiarze sądowym.

Tytułem przykładu przypomnijmy, że pracownik dochodzący swoich roszczeń wobec pracodawcy w wysokości do 50 000,00 zł jest zwolniony od opłaty sądowej od pozwu, natomiast przedsiębiorca – chcąc procesować się z byłym/obecnym pracodawcą – musi wyłożyć 5% wartości dochodzonego roszczenia, chyba że chce ustalać istnienie stosunku pracy. Trzeba dodać, iż potencjalny proces na podstawie umowy b2b odbywałby się przed sądem gospodarczym, którzy – przynajmniej w okręgu wrocławskim – nie grzeszy prędkością, co oznacza konieczność odczekania średnio dwóch-trzech lat na uzyskanie rozstrzygnięcia. Sądy pracy pracują szybciej, ponieważ mają mniej spraw do rozpatrzenia, co wynika już chociażby z występowania omawianego zjawiska.

Warto pamiętać, że przedsiębiorca pracujący w trybie b2b nadal zazwyczaj spełnia wszystkie przesłanki do zakwalifikowania go jako pracownik, co ZUS może chętnie uczynić i zakwestionować status przedsiębiorcy, uznając iż jest on pracownikiem, co może wiązać się z koniecznością dopłacenia składek na ubezpieczenie społeczne. Umowa b2b niewiele różni się od umowy o pracę, często tylko przedrostkiem „współ-” w tytule, zaś faktycznie wszystko pozostaje na dotychczasowych zasadach.

Zagrożenie natury praktycznej może wystąpić w sytuacji, w której pracodawca/zleceniodawca przestaje generować zlecenia i jest zmuszony do redukcji zatrudnienia. Wtedy w pierwszej kolejności pod nóż pójdą samozatrudnieni, zaś w dalszej kolejności osoby zatrudnione na podstawie umowy o pracę.

Reasumując, zyski z umowy b2b – mając na uwadze wysokość wynagrodzenia – mogą być lukratywne, natomiast w dalszej perspektywie, przewidując chociażby wysokość potencjalnej emerytury z ZUS, mogą odbić się też na niekorzyść pracownika, który się na nią zdecydował, gdyż składki z działalności gospodarczej są niższe aniżeli z umowy o pracę.

Zaszufladkowano do kategorii Blog prawniczy | Możliwość komentowania O B2B garść uwag prawnych i praktycznych została wyłączona

Serce Urugwaju bije po lewej stronie.

Jak przyznają sami autorzy, przyjechali do Urugwaju zapalić dżointa. Po otrząśnięciu się z przyjemnego haju zorientowali się, że ten mały kraj położony w Ameryce Łacińskiej ma kilka ciekawych historii do opowiedzenia. Absolwenci Polskiej Szkoły Reportażu snują opowieść o mieszkańcach tej krainy przez pryzmat wolności obyczajowych. Poznajemy transwestytów, ojców wychowujących adoptowanego syna w małżeństwie równościowym, sposób legalizacji spożycia marihuany, nieco politycznych zmagań oraz historie zwykłych ludzi.

Autorzy próbują przekonać czytelnika do swoistej wyjątkowości Urugwaju spośród innych krajów latynoskich. Argumentami są niewielkie rozwarstwienie społeczne mierzone współczynnikiem Giniego, stosunkowo pokojowa na tle sąsiadów historia najnowsza, brak rasizmu i przestępczości rodem z brazylijskich faweli, a także prezydent kraju mieszkający na farmie i oddający 90% swoich zarobków na społeczne budownictwo mieszkaniowe.

Lektura pozostawia niedosyt miłośnikom futbolu, gdyż reportażyści poświęcają piłce nożnej tylko dwa krótkie rozdziały, które nie traktują bynajmniej o gwiazdach pokroju Lusia Suareza czy Edinsona Cavaniego, lecz pokrótce streszczają historię Celestes w historii światowego futbolu oraz lokalnego klubu piłkarskiego, którego siedzibę przeznaczono na klub dla osób znajdujących się po drugiej stronie tęczy.

Postawiona teza o nowoczesności i wolności panujących w Urugwaju znajdują potwierdzenie jeśli chodzi o postęp w dziedzinie obyczajowości, natomiast w sferze technologii tudzież gospodarki próżno szukać jakichkolwiek innowacji, być może poza rozdaniem laptopa z dostępem do internetu każdemu dziecku oraz potrzebującemu seniorowi. Autorzy nie ukrywają swojej sympatii dla dokonań władz Urugwaju w powyższych dziedzinach. Dla konserwatywnego czytelnika, obyczajowa rewolucja nie będzie się kojarzyła pozytywnie i z pewnością zada pytanie, czy zakaz noszenia symboli religijnych w miejscach publicznych jest równoznaczny z wolnością?

Budująca jest historia zmagań rządu urugwajskiego z gigantem przemysłu tytoniowego, który pozwał ten kraj przez międzynarodowym arbitrażem z powodu wprowadzonych obostrzeń w reklamie i sprzedaży papierosów. Jednocześnie brakuje odrobiny sięgnięcia w przeszłość ojczyzny pierwszych mistrzów świata w piłce nożnej i skrótowego chociażby wprowadzenia w historię Urugwaju, dzięki czemu łatwiej byłoby zorientować się czytelnikowi nieobeznanemu z dziejami Ameryki Południowej z zawiłościami kolejnych zamachów stanu.

Polecam, aczkolwiek z poczuciem niedosytu.

4/6

„Wyhoduj sobie wolność, Reportaże z Urugwaju.”

Maria Hawranek, Szymon Opryszek.

Wyd. Czarne, 2018.

Zaszufladkowano do kategorii Po godzinach | Możliwość komentowania Serce Urugwaju bije po lewej stronie. została wyłączona