Rzecz o banalności zła.

W okresie świąteczno-noworocznym, dzięki oderwaniu od codziennej pracy można poświęcić czas na lektury wymagające skupienia i namysłu. Jedną z nich jest pozycja autorstwa Hanny Arendt dotycząca procesu hitlerowskiego zbrodniarza wojennego Adolfa Eichmanna. Przywołana książka, oprócz przytoczenia obszernej wiedzy odnośnie funkcjonowania machiny Holokaustu, zawiera także wywód prawny opisujący w jaki sposób możliwe było osądzenie tytułowego „bohatera” w Izraelu.

Należy bowiem mieć na uwadze, że Eichmann kilka lat po zakończeniu II Wojny Światowej uciekł do Argentyny, gdzie żył pod przybranym nazwiskiem aż do początku lat sześćdziesiątych, kiedy to zgodził się udzielić wywiadowi holenderskiemu dziennikarzowi, byłemu esesmanowi, któremu opowiedział o swojej przeszłości.

Niedługo po wspomnianym wywiadzie został uprowadzony przez agentów izraelskich służb specjalnych i przetransportowany do Izraela, gdzie rozpoczął się jego proces. Oskarżony o szereg zbrodni, podjął obronę, próbując przekonać sąd, że był tylko pionkiem w machinie wojennej i de facto starał się ulżyć cierpieniom Żydów, starając się aby deportacje i unicestwienie narodu odbyło się w możliwie humanitarny sposób.

Proces trwał niecały rok w pierwszej instancji. Rozprawy odbywały się dzień po dniu. Oskarżony wybrał obrońcę, niemieckiego adwokata, którego wynagrodzenie pokrył rząd Izraela (20 000 dolarów) i rodzina Eichmanna (15 000 marek niemieckich). Nie rozwodząc się szczegółowo na zagadnieniami opisanymi w książce, należy zwrócić uwagę, że sąd stanął przed zagadnieniem jurysdykcji krajowej, czyli musiał znaleźć legitymizację do osądzenia obywatela Niemiec o czyny, które w momencie ich popełnienia nie były przestępstwami. Sąd posłużył się przy tym konstrukcją zbrodni przeciwko ludzkości stworzoną po II Wojnie Światowej celem osądzenia niemieckich zbrodniarzy, których wierchuszka poniosła karę w procesach norymberskich.

Znamiennym jest, że większość świadków obrony złożyła zeznania w Niemczech lub Austrii, ponieważ ich przybycie do Izraela niechybnie spowodowałoby ich aresztowanie i osądzenie. Sąd wykorzystał zeznania złożone na piśmie pod przysięgą. Trzeba dodać, że zdecydowana większość sprawców średniego i niższego szczebla uniknęła odpowiedzialności karnej. Ciekawą okoliczność stanowił fakt, że zarówno Argentyna jak i zachodnie Niemcy nie domagały się ekstradycji swojego obywatela.

Sąd szczegółowo badał sposób organizacji Holokaustu i rolę oskarżonego, która polegała na koordynacji działań policji, SS, rządów okupowanych krajów, obozami Zagłady, armią, koleją, etc. Oskarżony był urzędnikiem, dzięki któremu niemalże do ostatnich dni wojny, nawet w obliczu wyzwolenia, Żydom groziła śmierć.

Nie trzeba dodawać, że za taką działalność wyrok mógł być tylko jeden.

Hannah Arendt „Eichmann w Jerozolimie.”

Ten wpis został opublikowany w kategorii Po godzinach. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.