Inspiracją niniejszego wpisu będzie nowo zasłyszane słowo, które ma szansę przeniknąć z prawniczego żargonu do języka potocznego. Jest nim mianowicie tytułowy przymiotnik określający rodzinę, w której wszystkie dzieci pochodzą od tych samych rodziców. Czyli przeciwieństwo rodziny „patchworkowej”. Do niedawna standardowy model rodziny, a od pewnego czasu wyjątek potrzebujący wzmocnienia poprzez zastosowanie pochodzącego z języka angielskiego epitetu. Jak pokazują bowiem statystyki, w niektórych rejonach Polski (np. Wałbrzych, Jelenia Góra) już połowa dzieci rodzi się w związkach pozamałżeńskich. Dodając do tego rosnącą ilość rozwodów, mnożąc przez kolejne związki oraz uwzględniając przeróżne konfiguracje związków płci obojga, gdzie także pojawiają się dzieci, okazuje się, że tradycyjny model staje się na naszych oczach czymś wyjątkowym, zasługującym na wyróżnienie i podkreślenie.
Nie popadając zanadto w dygresję, warto wskazać na kilka pojęć prawniczych, które zadomowiły się w mowie potocznej oraz ciekawostek językowych ze światka jurysprudencji. Najbardziej wyświechtanym przykładem będzie „konkubinat”, który na stałe zagościł w kronikach kryminalnych i jest kojarzony z niesformalizowanym związkiem, w którym pojawia się przemoc. Słowo to oderwało się od starożytnych korzeni, kiedy to oznaczało związek Rzymianina z kobietą, która nie mogła zostać jego żoną, lecz przysługiwał jej z tego tytuł szereg praw. W dzisiejszym świecie „konkubent” to synonim spoconego faceta w poplamionym podkoszulku, który po pijaku bije swoją konkubinę, a następnie trafia do głównego wydania wiadomości, których prezenterzy mogą żyć w podobnym układzie, ale wtedy to się nazywa „związek partnerski”.
Dziennikarze chętnie podchwytują prawnicze zwroty, dzięki czemu ich relacja ma wydać się odbiorcom bardziej profesjonalna. W ten sposób do obiegu wszedł czasownik „procedować”, oznaczający prace legislacyjne na projektem ustawy. Brzmi poważniej, podobnie jak „destynacja” (po staropolsku: cel podroży, według autokorekty: destylacja), „dedykowany” (po słowiańsku: przeznaczony), „wylistować” (dawniej: wymienić), etc.
Skoro już idziemy z duchem czasu (niem. „Zeitgeist” – żeby nie było, że tylko język angielski nas inspiruje), to pojawił się ostatnio mocny trend tworzenia żeńskich form zawodów prawniczych. Tak więc niektóre panie przedstawiają się jako adwokatki bądź radczynie prawne. Nie spotkałem jeszcze prokuratorki ani komorniczki, jak również sędziny. Tutaj być może oczywista uwaga: sędzina to żona mężczyzny będącego sędzią. Czy skoro sędzia to kobieta, to czy sędzia-mężczyzna to „sędź” albo „sędzi”? Dla odróżnienia „dżenderu” może być zastosowana feminatywa; mianowicie „sędziółka”, choć nie brzmi ona dobrze. Lepiej więc pozostańmy jeszcze przy tradycyjnych formach.
Teraz na poważnie: do przedstawicieli Temidy zwracamy się „Wysoki Sądzie” ewentualnie „Proszę Sądu”, (czekając na udzielenie głosu i w pozycji stojącej).
Nie wiesz jak się zachować i jak sobie poradzić przed Sądem? Zapytaj się adwokata.